udostępnij:
Od powietrza, głodu, ognia i wojny – Wybaw nas Panie!
Czy pobożna modlitwa uchowa nas od skutków działania wirusa, którego rozpowszechnianie mamy okazję obserwować z dostarczanych nam codziennie informacji w mass mediach? Na pewno gorąca modlitwa jest tym, co może w niejednym tragicznym momencie naszego życia sprawić cud. Tak. Poza tym pozytywne myślenie praktycznie chroni od nadmiernego stresu, frustracji i lęku, który wprowadza najdokładniej w depresję. Kwestia wiary – prawdziwej, głębokiej i bezapelacyjnej ma fundamentalne znaczenie. Ale jest i wymiar praktyczny, z którym musimy się w życiu mierzyć. W kwestii wiedzy warto zwrócić uwagę na dwie sprawy: media informują o społecznym zasięgu wirusa na tyle, na ile chcą, mogą i potrafią, a my albo wierzymy na kredyt nie sprawdzając co i jak – bo nie ma szans na to – myśląc, że jednak to jest na serio, albo nie do końca dowierzamy, czując że to jakoś jest nadęte.
W każdym razie tego rodzaju sytuacja zmusza do samodzielnego rozeznania sytuacji: czy to już dotyka nas osobiście, czy może nas potencjalnie dotknąć i zaangażować w stopniu, którego się nie spodziewamy.
Zachorować może każdy. Jak nie na ten, to na inny wirus. Jak nie na sztucznie wyprodukowany, to na ten, których w naturze nie brakuje. Niby nie ma różnicy, ale jednak. Mogą działać dodatkowe czynniki, o których nic nie wiemy, albo jakoś je intuicyjnie wyczuwamy. Zawsze sytuacja może nas zaskoczyć. Może się okazać, że na nasze zdrowie będzie miało wpływ zupełnie coś innego, a wirus zadziałać może jak katalizator, który uruchamia splot nieszczęśliwych zależności. Koniec końców może przyjść śmierć.
A więc jak sobie radzić – kiedy sytuacja, w której ktoś nieopatrznie poczęstuje nas niechcianym wirusem stanie się faktem.
Dlatego zawczasu – trzeba myśleć jak postępować, by uniknąć choroby. To jest kwestia odporności organizmu – trzeba zadbać, by dostarczyć w pożywieniu dość dużo witaminy C, witaminy D3, witaminy A i ogólnie mikro i makroelementów. Trzeba wzmacniać kondycję i odporność organizmu.
Potrzebujemy codziennie budować naszą kondycję fizyczna i psychiczną, bowiem jest rzeczą już zbadaną, że stres sprawia, że organizm staje się podatny na wszelkie zachorowania. Unikać głębokich stresów, takich, które mogą nas paraliżować w myśleniu i działaniu.
Unikać szczególnie ryzykownych zachowań w zakresie używek.
Każdego rodzaju uzależnienie – może się okazać gwoździem do trumny. Nie tylko alkohol, tytoń i narkotyki wywołują uzależnienia. Okazuje się, że i glukoza może działać jak narkotyk – o czym przekonują się ci, którzy nie mogą oprzeć się słodyczom.
Dlatego okres Wielkiego Postu ma nie tylko duchowy ale i swój i praktyczny wymiar. Trzeba się miarkować – by nie dawać się uzależniać. To jest budowanie zdrowej wewnętrznej siły. Zagrożeniem możemy być dla siebie sami bez udziału osób trzecich.
Dlatego trzeba dbać o właściwe pożywienie: przede wszystkim jeść rzeczy świeże, w miarę możliwości pochodzące ze sprawdzonego źródła – producenta. Więcej zastanawiać się nad tym, co się i gdzie kupuje. Lepiej zjeść mniej, lecz produkty wartościowe. Naturalne niż wysoko przetworzone. Lepiej ugotować samemu, zwłaszcza gdy wiesz na pewno, co jesz.
Nad warzywami czy owocami, jeśli wyglądają nienaturalnie pięknie – warto się zastanowić. Nie jest łatwo takie pięknie wyglądające warzywa wyprodukować, potrzeba do tego sporo chemii, która tak czy inaczej trafi do naszego żołądka, do naszego organizmu. Nie to złoto, co się świeci. Żywność produkowana w masowej skali nie musi być skażona chemikaliami szkodliwymi dla zdrowia, ale zawsze warto zwracać uwagę co i od kogo się kupuje, skąd te produkty pochodzą. Jak to jest produkowane, a zwłaszcza jak zabezpiecza przed gniciem i zepsuciem. Jak długa jest droga między producentem a konsumentem. O tym powinni chwalić się producenci. To ich obowiązek – żeby pokazać, że swoim klientom nie szkodzą. To jest bardzo ważne, żeby kupować sprawdzone marki, sprawdzonych producentów lub po prostu producentów, o których mamy pewność, że nie oszukują. Dlatego należy reklamować produkty, jeśli jest taka potrzeba. Czytać etykiety i sprawdzać, czy to, co na nich jest napisane, polega na prawdzie.
Zaufanie jest dobre, ale kontrola jeszcze lepsza.
Zanim wsadzisz coś do koszyka na zakupach zastanów się dwa razy co kupujesz – czy czasem to nie jest coś, co będzie odbierać tobie lub twojej rodzinie zdrowie.
A więc potrzebna jest wiedza. Nie bądź głupi wydając swoje ciężko zarobione pieniądze.
To również sprzedawca powinien być gwarantem, że to, co wystawia do sprzedaży nie będzie szkodzić klientom, jednak nie zawsze jest tym gwarantem.
O tym, że nim nie jest – łatwo się przekonać, bo sprzedawca ma podstawowy interes w tym, żeby jak najwięcej sprzedać towaru, zwłaszcza, kiedy jego dochód stanowi marża od produktów. Owszem ma interes także w tym, żeby mieć stałych klientów – ale tego nie muszą się obawiać, kiedy nie mają konkurencji.
Więc lepiej kupować tam, gdzie jest większa konkurencja, tam jest wybór, albo sprzedawca jest wiarygodny, bo gwarantuje, że nie daje klientom pozbawionego jakości “badziewia”.
Jeśli ktoś zarabia mało, jest oczywistością, że będzie patrzył na cenę produktów – a to jest prosta furtka do tego, by za niską cenę sprzedawać rzeczy produkowane na skróty – bez odpowiedniej jakości. Niska cena oznacza, że coś zostało wyprodukowane albo kosztem wynagrodzenia za ludzką pracę albo technologia produkcji jest ukierunkowana na niską jakość, albo jedno i drugie. Tak czy inaczej nienaturalnie niska cena może oznaczać oszukiwanie przede wszystkim klienta.
Więcej uczciwości na pewno się opłaca w dłuższej perspektywie. Stali producenci, stali sprzedawcy, stali klienci. Tak się budują łańcuchy dostaw, tak ważne także w lokalnych małych społecznościach.
Ale wróćmy do sedna sprawy – wirusy.
Otóż żeby się zabezpieczyć przed zarażeniem, trzeba zachować higienę i kulturę osobistą. Nie warto niepotrzebnie narażać siebie i innych, ale … czy aby na pewno jest powód do tak radykalnych metod jeśli chodzi o wzajemną izolację. Pamiętajmy co się działało z ludźmi chorymi np. na trąd.
W jaki okrutny sposób w dawnych wiekach obchodzono się z chorymi. Izolowano ich i z reguły już nie leczono. Przepisy regulujące życie wśród Żydów w czasach Chrystusa były bezwzględne. Równie okrutnie obchodzono się z ludźmi chorymi na trąd np. w Indiach, wśród których pracowała siostra Teresa. Chorych pozostawiano na pastwę losu bez żadnego prawa na tragiczną śmierć przy kompletnej izolacji. Historia kolejnych chorób zakaźnych, jakie przechodziła ludzkość wcale nie była lepsza.
W ciągu ostatnich 20 lat odnotowano 2 epidemie – w 2003 r rozwinęła się w Chinach ptasia grypa, gdzie wirus pochodził od hodowlanego ptactwa. Epidemia spowodowana przez wirus SARS wybuchła w 2002 r. także w Chinach i jak można się dowiedzieć ma wiele wspólnego z obecnym koronawirusem, bo oba mogą przenosić się z człowieka na człowieka. Pandemia świńskiej grypy rozpoczęła się w 2009 r w Meksyku, szybko rozprzestrzeniła się w USA i dotarła do Europy, a potem Afryki, Azji i Australii. Wirus pochodzący od świń zmutował się z wirusem grypy i przeniósł się na ludzi. Później, bo w 2015 r. pojawił się groźny wirus EBOLA powodując gorączkę krwotoczną. Podawane są dane, że zmarło na niego 11 tys. osób. Warto przy tym zauważyć, że – jak podaje Światowa Organizacja Zdrowia – co roku na zwykłą grypę umiera 650 tys. ludzi na całym świecie.
Jeżeli ludzie mieliby umierać z powodu nieznanego dotąd wirusa, a zagrożona miałaby być cała populacja, to w jaką stronę zmierzamy? Kolejnych totalitarnych eksperymentów?
Pytanie wydaje mi się zasadne: ludzie ciężko chorzy mieliby umierać w godnych warunkach w kontakcie z osobami, które je kochają, czy porzuceni, zostawieni samym sobie i odizolowani od jeszcze zdrowych?
Staram się myśleć pozytywnie i nie chcę sobie wyobrażać sytuacji, w której podstawowe antidotum na chorobę dla przykładu Witamina C byłoby dostępna jedynie dla zdrowych i bogatych, a reszta miałaby się między sobą bić o mniej lub bardziej skażone jedzenie. A ludzie nie z powodu wirusa ale nadzwyczajnej depresji umieraliby nagle na stojąco, na ulicy, tak więc nikt by nie wiedział kto zarażony wirusem umarł, a kto z powodu ciężkiej depresji.
Ja jednak wierzę, że tak jak po nocy przychodzi dzień, tak też po epidemii wróci równowaga i to, co po drodze zostanie zdemolowane, da nam wyzwanie do budowania nowego świata, a my wyjdziemy z tego silniejsi i bardziej odporni. Może musimy przez tę epidemię przejść, by nabrać więcej szacunku do siebie wzajemnie.